Mamy rok 2050. W Polsce średnia temperatura wzrasta o 1-2 stopnie względem epoki przedprzemysłowej. Już dzisiaj coraz gorzej znosimy upały, a za 30 lat zdrowie mieszkańców Polski będzie znacznie bardziej zagrożone. Wraz ze wzrostem temperatury dochodzi do większego parowania wody, a z jej deficytem już dzisiaj mamy problemy. Będą częstsze susze, co odbije się znacząco na hodowli i rolnictwie.
Wraz ze zmianą klimatu zmieni się prędkość wiatru, wzrośnie liczba powodzi, intensywność upałów. W Polsce od lat 70 XX wieku temperatura wzrosła prawie o 2 stopnie Celsjusza – z ok. 7 do 9. Liczba dni w roku z temperaturą powyżej 30 stopni Celsjusza w latach 90tych wynosiła kilka i uważaliśmy to za ewenement. W XXI wieku liczba ta może dojść do kilkudziesięciu dni.
Człowiek jest istotą stałocieplną. Gdy jest nam za ciepło, po prostu jak maszyna, się przegrzewa i zaczyna źle funkcjonować. Stany te są bardzo niebezpieczne szczególnie dla osób starszych, które mniej się pocą i poprzez odparowywanie potu termoregulują organizm.
Wysokie temperatury sprzyjają również rozprzestrzenianiu się bakterii, komarów czy kleszczy, które żerują już cały rok, a nie tylko latem. Brak mrozów nie zmniejsza, a utrzymuje czynniki chorobotwórcze. Mamy wzrost zachorowań na boreliozę i odkleszczowe zapalenie mózgu. Częstsze susze to więcej wdychanego pyłu, ale też i wzrost zagrożenia pożarowego, co wpływa generalnie na jakość powietrza.
W Polsce pogoda sprzyja powstawaniu smogu. Wraz ze zmianą klimatu będziemy doświadczać coraz mniej zachodnich wiatrów i wędrujących niżów, które przedmuchują nasze miasta. W zamian mamy ośrodki wysokiego ciśnienia, które nie wpuszczają świeżego powietrza, przez co utrzymują zanieczyszczenie nisko przy ziemi. Do tego dochodzą okresy grzewcze, spaliny samochodów. Stąd mamy smog nie tylko zimą, ale również latem.
Nasze środowisko może przetworzyć jeszcze pewną ilość gazów cieplarnianych. Lasy i oceany, które pochłaniają CO2, przyjmują mniej więcej połowę tego co produkujemy, reszta kumuluje się w atmosferze.
Dr Aleksandra Kardaś w książce „Nauka o klimacie” prognozuje, że w wyniku ocieplenia morza będą regularnie zalewać część polskich miast. Szczególnie zagrożony jest Gdańsk, Żuławy Wiślane oraz Zatoka Szczecińska. Może to nastąpić w ciągu najbliższych 30 lat. Natomiast w pasie centralnym będziemy mieli permanentny problem z suszą i niedoborem wody.
Opady będą coraz mniej sprzyjać odnawianiu zasobów wodnych bo będą rzadsze, ale za to intensywniejsze. Dzielić je będzie okres intensywnej suszy.
Wszystko zależy jaką będzie Państwo Polskie prowadzić politykę w zarządzaniu zasobami wody. Na pewno na naszą korzyść przemawia położenie geograficzne.
Kolejny problem jaki wyłania się na horyzoncie to „blackout” – brak energii. W Polsce energetyka opiera się na elektrowniach węglowych, a te potrzebują do chłodzenia dużej ilości wody. W rzekach latem stan wody opada, sama woda staje się coraz cieplejsza przez co gorzej chłodzi.
Alternatywa leży w energii odnawialnej: słonecznej, wiatrowej, opartej o biopaliwa lub jądrowej.
Tak. Dzisiaj już nie mówimy o zmianie klimatu, nie mówimy o kryzysie, a mówimy o katastrofie klimatycznej.
redakcja/ kz
ft/ USGS